czwartek, 4 lutego 2016

Podróź.II.Przeznaczenie





Przywiodło cię tu przeznaczenie…         
Zdołałaś. Potwierdziłaś swoją krew, twój rodowód. A to znaczy, że tutaj…jest twoje miejsce.”
„Przeznaczenie to nadzieja.”
                                                                          (A.Sapkowski, „Wiedźmin.” )




Pamiętam, jak moja mama po raz pierwszy pojechała do Polski, i jak po powrocie łzy jej stały w oczach.  Dla niej Polska zawsze była straconą Ojczyzną. W domu moich dziadków często słyszała o tym, że kiedyś przodkowie wyjechali z Polski. Słyszała również, że stracono kontakt z rodziną.  Nikt nigdy o tym głośno nie mówił. Zawsze o tym szeptano, zawsze w kuchni, i zawsze przy słabym świetle. Pamięta obraz dwóch mężczyzn grających w szachy – to był mój dziadek i jego brat. Oni tam ciągle są, w tym pokoju, chociaż czas minął, a mieszkanie należy do kogoś innego. Ale oni tam zostali. Nadal żyją, są obecni. Tak jest, ponieważ zachowujemy w naszych sercach i w naszej pamięci nie tylko rysy twarzy, ale także słowa, które, raz wypowiedziane, pozostają w nas na zawsze. Tak też i oni pozostają tam na zawsze. Pozostają wraz ze swoją tajemnicą, swoją wielką tęsknotą za Ojczyzną i rodzicem, którego… nie zdołali poznać. Moja mama zapamiętała taką wymianę zdań:
 - Czy tata miał obywatelstwo polskie?
 - Nic mi nie wiadomo na ten temat. Wiem natomiast, że zarzucano mu szpiegostwo na rzecz Polski…
Nigdy nie pytała się o to swego ojca. Wiedziała, że będzie unikał takich rozmów. Sama zapamiętała te słowa na całe życie.
Wydaje mi się, że droga do Polski sama mnie znalazła, czekała na mnie.

W poszukiwaniu korzeni (Wersja autorska, na razie bez poprawek)



Poszukiwanie korzeni to zawsze droga ku tajemnicom. Czasami trafi się na rzeczy niezwykłe, całkiem niespodziewane. Niekiedy da się udowodnić pokrewieństwo osób z rożnych stref czasowych, gdyż istnieją pewne źródła dokumentacji, a czasami można jedynie się domyślać czy zakładać... W historii mojej rodziny o nazwisku Sosnowski istnieje wielo białych plam. Nie wiele wiem o moich polskich krewnych. Paweł Sosnowski, mój pradziadek, został rozstrzelany w 1938 roku w trakcie „operacji polskiej” oraz terroru stalinowskiego w ZSRR. Prababcia chowała się  razem z dziećmi przez jakiś czas. Musiała ratować swoją rodzinę. Zwłaszcza z tego powodu teraz brakuje wielu dokumentów. Również dlatego starsi członkowie rodziny nie lubili opowiadać o swojej polskiej historii. Jak wielu innych osób pochodzenia polskiego, oficjalnie zmienili narodowość na „ukraińską”. Ostatnio chciałam wyruszyć w podróż do Bałty, gdzie prawdopodobnie miały być archiwa z aktami chrztu świętego oraz ślubu moich pradziadków. Dowiedziałam się jednak, że archiwów  tam nie istnieje, zlikwidowano je. Ale coraz bardziej interesowała mnie historia tej ziemi...
            Tym z państwa, którzy nie czytali mojego ostatniego artykułu, przypomnię, że Bałta to miasteczko, kiedyś należące do Polski, a obecnie znajduje się ono na terytorium Ukrainy. Miasto to położone jest nad rzeką Kodymą, a założył go książę Józef Lubomirski w sierpniu 1765 roku. Początkowo miasto składało się z dwóch części: prawobrzeżnej, należącej do Turcji zwanej Bałtą oraz lewobrzeżnej – po stronie polskiej, nazwanej na cześć założyciela Józefgrodem. Brat Józefa, książę Stanisław Lubomirski, założył w 1765 r. murowany kościół ormiańsko - katolicki p.w. św. Stanisława BM – swojego patrona. Świątynię zbudowano w centrum miasta. Niegdyś otoczona była kamiennym murem z wejściem od strony zachodniej. W jego narożnikach usytuowano cztery kaplice, z boku kościoła wzniesiono ceglaną dzwonnicę. Za kościołem od strony wschodniej znajdowała się plebania oraz zabudowania gospodarcze. Budynek plebani istnieje do dziś, pozostając obecnie w rękach prywatnych właścicieli. (źródło: http://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=7&ved=0CFYQFjAG&url=http%3A%2F%2Fszkola-katolicka.rabka.pl%2Fpliki%2FHistoria-Balta.doc&ei=-iCRVZy2C4SasgHSooHwBQ&usg=AFQjCNGzB42IPcSQAC8xdBQvYefsg6vXAw).
            Dzisiaj chcę państwu przedstawić historię księcia Józefa Lubomirskiego, założyciela miasta Bałta na terytorium województwa bracławskiego, zwróconego Polsce po podpisaniu pokoju Karłowickiego w 1699 roku. Interesuje mnie ta osoba szczególnie z tego powodu, że może być spokrewniona z moją rodziną. Książę Józef Lubomirski ożenił się z Ludwiką Sosnowską, znaną jako ukochana Tadeusza Kościuszki. Wszelkie informację dotyczące Sosnowskiej znajdujemy w literaturze biograficznej poświęconej temu bohaterowi. Ludwika Sosnowska urodziła się w roku 1751 w domu Józefa Sosnowskiego, hetmana polnego litewskiego. Według rożnych źródeł, wolą ojca została poślubiona  Józefowi Lubomirskiemu, i miała z nim troje dzieci, Henryka Ludwika i Fryderyka Wilhelma oraz córkę Helenę. Podobnie zamieszkiwali w Bałcie przez całe życie z całą rodziną. Wiadomo jest, że wnuki Jozefa Lubomirskiego oraz Ludwiki Sosnowskiej mieli na imiona:
            Dalej przerywa się koło, i nie ma doskonałej wiedzy na temat Drewa genealogicznego hetmana Józefa Sosnowskiego. Tak czy inaczej, wiadomo że w latach dwudziestych ubiegłego stulecia w Kodymie mieszkali państwo Sosnowscy, Piotr oraz Elżbieta. Później terror stalinowski zabrał życie wszystkim ich synom, a mieli trzech: Antoniego, Pawła oraz Mikołaja. Każdych z nich zostawił po sobie dzieci. Paweł z żoną Niną również mieli trzech: Józefa, Anatola oraz Emilię. W roku 1962, już w Mołdawskiej ZSRR, Anatol poślubił Ninę Szulanską, a rok później urodziła się Swietłana, moja mama. Od niej jako dziecko słyszałam opowieści historyczne. Słyszałam o moich polskich korzeniach, o łosie polaków w ZSRR.  Wspólnie z mamą szukamy teraz krewnych z rodziny Sosnowskich. Z powodów wyżej opisanych, nie jest to łatwa sprawa. Korzystając z okazji, w tej chwili proszę o ewentualny kontakt wszystkich państwa, zwłaszcza w przypadku, gdybyście spotkali tu imiona oraz nazwiska swoich krewnych. Jest mnie łatwo znaleźć w sieci internetowej, mam nazwisko podwójne.
                  Olga Diacova-Sosnowska

Wniosek bez odpowiedzi, czyli Historia jednej z ofiar „Operacji polskiej” (czerwiec 2015)

(Wersja autorska, na razie bez poprawek)


Ostatnio miałam różne pomysły na opowiadania. Aktualnie jestem wśród rodziny, w rodzinnym domu. Ale ciągle brakuje mi czasu, by opracować rozmowy. Dlaczego? Bo ostatnio cały czas zajmuję się dokumentami. Wyjechałam na krótko z Polski, po to by zadeklarować swoją przynależność do narodu polskiego. Taka sprawa.
            Tym z państwa, którzy nie czytali moich poprzednich publikacji w „More Maiorum”, powiem krótko, o co chodzi. Mój pradziadek, Paweł Sosnowski, został rozstrzelany w trakcie tak zwanej „operacji polskiej” w Związku Radzieckim. Zarzucono mu szpiegostwo na rzecz Rzeczpospolitej Polskiej. Po latach oraz po śmierci zrehabilitowano go oraz zdeklarowano niewinnym. Ale wróćmy do roku 1939. Pawła i jego dwóch braci represjonowano, a jego żona Nina razem z  dziećmi ubiegła z domu, i chowała się przez długi czas od NKWD. Była w ciąży, i miała już dwojga małych dzieci. Chowała się z nimi u obcych ludzi. Miała krewnych, ale wszyscy byli pod groźbą wysłania do Syberii bądź śmierci. Wytrzymała. Przeżyła. Urodziła. Ale musiała zniszczyć dokumenty. Przede wszystkim, spaliła dokumenty Pawła, obawiając się za bezpieczeństwo dzieci i swoje. Dalej zniszczyła dowody narodowości, ponieważ prześladowano osób pochodzenia polskiego. W latach 1937-38 na rozkaz szefa NKWD Nikołaja Jeżowa była przeprowadzona „Operacja polska”. Wynikiem tej „operacji” politycznej stało się pozbawienie życia ponad 111 tys. osób narodowości polskiej, zamieszkałych w Związku Radzieckim. Jeszcze więcej ludzi straciło swoich krewnych, a przede wszystkim ojców rodzin. Świadków tych zdarzeń staje się coraz mniej. Ponadto większość ofiar nie utrzymywała kontaktów ze swoimi krewnymi z Polski. Z jakiego powodu? - Sowiecka polityka zmuszała Polaków do rezygnowania ze swojej narodowości w obawie przed represjami.
            Często dowodem „zdrady” okazywały się stare polskie zdjęcia, relikwie rodzinne, modlitewniki oraz kartki pocztowe od dalekich krewnych z Polski. W taki sposób nasza rodzina straciła wszelkie kontakty z Polską. Przez wiele lat prababcia nie słyszała nic o nich, i teraz nie wiemy, gdzie mieszkają potomkowie... Zwracam się do państwa z ogromną prośbą, chociaż rozumiem, że takich historii jest o wiele więcej, niż mogę sobie wyobrazić... Szukamy krewnych w Polsce. Sama już od kilku lat tu mieszkam. Najpierw była Warszawa, potem Śląsk – Katowice, Sosnowiec... Aktualnie jestem zameldowana we Wrocławiu, jednym z najpiękniejszych polskich miast. Pracuję w szpitalu, dodatkowo studiuję tłumaczenia specjalistyczne. Nic od nikogo nie potrzebuję. Przebywam w Polsce legalnie. Posiadam kartę polaka. Chcę tylko poznać innych potomków naszego rodu. Prababcia, żona Pawła Sosnowskiego, była z domu Zajączkowska. Prawdopodobnie po jej linii potomkowie zostali w Polsce. Jej kuzyn nazywał się Karol Zajączkowski. Proszę o informację, gdyby ktoś z państwa skojarzył nazwiska oraz imiona z moich opowiadań rodzinnych. Będę wdzięczna za każdą informację, każdą nadzieję. Znaleźć mnie można w sieciach socjalnych, nazywam się właśnie tak, jak się podpisuję aktualnie, czyli podwójnym nazwiskiem.
            Ze swoich czasów mój dziadek starał się o przyznanie ofiarą represji stalinowskich w ZSRR. Teraz szukamy sprawiedliwości historycznej. Dziadek się nie doczekał pozytywnej decyzji. Niniejszym pragnę opowiedzieć państwu o tym, z czego wszystko się zaczęło. Załączam zdjęcie wniosku, złożonego przez Anatola Sosnowskiego, mojego dziadka.
„Złożyłem wniosek, w którym zadałem 2 pytania: 1.Czy jestem ofiarą represji politycznej? 2.Czy mam prawo do rekompensacji za mojego ojca, zmarłego w wyniku represji politycznej?”- oto fragment kolejnego już wniosku Anatola  Sosnowskiego. Zarówno jak i te poprzednie, nie uzyskał on pozytywnej decyzji. Mimo to, że fakt represji politycznej został przyznany oficjalnie, rekompensacji Anatolowi odmówiono. Wszystkie dzieci Pawła Sosnowskiego odnaleźli swoje przeznaczenie. Ukończyli studia, zbudowali rodziny. Byli szczęśliwi. Ale myśl o tragicznie straconym ojcu nie dawała im spokoju przez całe życie. Rozmawiali o tym pomiędzy sobą, bardzo cicho, za zamkniętymi drzwiami...
            Paweł Sosnowski został rozstrzelany na terenach Mołdawskiej ZSRR. Teraz te tereny należą do Ukrainy. Anatol, najmłodszy syn Pawła, wyprowadził się do Mołdawskiej stolicy, Kiszyniowu. W Ukrainie poinformowano go o to, że rekompensacja zależy od państwa Mołdawii, ze względu na adres zamieszkiwania. W Mołdawii, swoją drogą, skierowano go do Ukrainy. Anatol Sosnowski nie doczekał się rozwiązania. Jego córka i moja mam Świetlana do pewnego czasu o niczym nie podejrzewała. Nie mówił, nie opowiadał. Dopiero po śmierci dziadka znalazłyśmy te wnioski, i postanowiłyśmy kontynuować poszukiwania. Żadnej rekompensacji nie potrzebujemy. Szukamy prawdy oraz sprawiedliwości historycznej. Tego chcieli nasi przodkowie, i o to walczyli. Chcemy zarejestrować nazwisko rodowe w taki sposób, jak miało się ono pisać historycznie, po polsku. Świetlana Sosnowska w cyrylice została zarejestrowana jako “Сосновская”, a z narodowości „Ukrainka.” Urząd miejski Kiszyniowa najpierw odmówił zmiany pisowni nazwiska z literkami „k” oraz „w”, potem jednak się zgodził ze względu na obce pochodzenie etniczne. Jeszcze wcześniej Ambasada Rzeczpospolitej Polskiej przyznała jej narodowość.

„Zwracam się z prośbą o zmianę pisowni mojego nazwiska panieńskiego, biorąc pod uwagę reguły języka polskiego. Jestem narodowości polskiej” – oto fragment wniosku, który ostatnio pisałyśmy razem z mamą. Musiałyśmy wypielić wszystkie pola. Tak właśnie powstało niniejsze opowiadanie. Dodam jeszcze, że mama mówi, iż od dawna czuła, że będziemy szukać swojej historii, że dla nas ta księga nie jest zamknięta. A ona dopiero się otwiera przed nami.