poniedziałek, 28 maja 2018

Na tej pięknej polskiej ziemi...


       Długo się zastanawiałam, zanim to napisałam. Nie jest mi łatwo. Ale sprawa dotyczy nie tylko mnie osobiście, i nie mogę o tym miłczeć.
       Kilka dni temu wieczorem po pracy wpadłam do kawiarni na kolację. Był to czas zniżek, kiedy każdy może sobie pozwolić na taką przyjemność. Podchodzi więc do mnie bardzo pijany bezdomny pan. Mam w uszach słuchawki, nie słyszę, co do mnie mówi, ale nie życzę sobie rozmawiać z pijanym, macham ręką i mówię krótko „nie”kilkukrotnie, po czym dodaję „Proszę odejść, bo zawołam policję”. Pan odchodzi, siada z tylu, jestem odwrócona plecami do niego i jego towarzysza, również bardzo pijanego. Zaczynają do mnie krzyczeć „Ukrainko, wracaj do swojego Lwowa! Tam jesz, a nie tu, w naszej Polsce!” Nie reaguję. To mnie nie dotyczy. Nie jestem Ukrainką, nie jestem ze Lwowa. Ale z drugiej strony czy Lwów nie jest polskim miastem? Zastanawia mnie, co muszą czuć Ukraińci, mieszkając i ciężko pracując w Polce. Tak, w obcym kraju, ale czyżby Polacy nie wyjeżdżali do innych krajów w poszukiwaniu lepszego życia?! A tym czasem pijacy dalej (do mnie): „To Ukraińców wina, że jesteśmy bezrobotni! Przyjechali tu do naszej Polski, do naszego kraju, i chcą zrobić Ukrainę z Polski! Zabierają nam pracę i jedzenie, nam Polakom!”……… Nie zareagowałam, bo nie muszę. Nie dotyczy mnie to. Szkoda tylko, że pijacy szukają winnych. Nie mają pracy, to ktoś musi być winny, ba, Ukraińcy winni! Szkoda, że nie ma rozumienia tego, że, przyjezdżająć do Polski, każdy obcokrajowiec wspiera gospodarkę tego kraju. Rola Ukraińców w Polsce jest teraz ogromna, ale większość przedstawicieli tej narodowości nie mają łatwo, muszą pracować z rana do wieczora, wykonująć ciężką pracę, której raczej nie chcą wykonywać miejscowi. Jestem Polką, i chcę o tym mówić w imieniu każdej osoby pochodzenia polskiego, urodzonej W Ukrainie czy w Mołdawii. Niestety na tej pięknej polskiej ziemi, z którą tak wiele mnie wiąży, mieszka nietolerancyjne społeczeństwo. Dodam, że pracownicy wezwali ochronę, bo nie słyszeć pijanych krzyków. Ale to i tak nie zmienia niczego.
      Przypomniała mi się jeszcze jedna Pani, przypadkowo spotkana na ulicy z dwa lata temu, która o coś mnie zapytała, a potem zaczęła krzyczeć: „Wracaj do Rosji! Do Rosji!”-jedynie dlatego, że nie spodobał się jej mój akcent.

Olga Diacova-Sosnowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz