Witam po długiej
nieobecności. W zeszłym roku publikowałam opowiadania rodzinne oraz artykuły
historyczne z zakresu życia Polaków w ZSRS.
Zaczęłam się uczyć polskiego
w roku 2013, kiedy po raz pierwszy przyjechałam do Warszawy. Polski jest
językiem moich pradziadków, których nigdy nie poznałam. Obecnie chciałabym
udokumentować wspomnienia rodzinne, tę
mała wiedzę, którą posiadam. Może uda się poznać polskich potomków naszego
Rodu. To, czego naprawdę pragnę, to odzyskanie spokoju wewnętrznego. Wiem, że
za dużo jestem winna temu krajowi i tej ziemi.*
Niewiele wiem o moich
polskich przodkach. Pradziadek ze strony mamy nazywał się Paweł Sosnowski.
Prawdopodobnie urodził się w Polsce, pochodził ze szlachty. Pracował w ZSRS
jako urzędnik kolejowy. Z literatury wiem, że na początku stanowienia ZSRR,
czyli do lat 20-ch minionego stulecia na terenie ZSRS zamieszkiwało ponad
milion Polaków. ** Wykwalifikowani pracownicy narodowości Polskiej stanowili
osobną kategorię społeczeństwa ZSRS. Niektórzy przyjechali jeszcze do Rosji
Carskiej w poszukiwaniu pracy bądź na zaproszenie pracodawcy. W pewnym momencie
narodowość polska zaczęła być przeszkodą w życiu społecznym. Polaków
prześladowano, straszono, zamykano w więzieniach, mordowano. Ludobójstwo Polaków w latach 1937-1938 w ZSRS stało się
początkiem polskiej tragedii narodowej. Sowiecka polityka zmuszała
Polaków do rezygnowania z własnej narodowości w obawie przed represjami.***
Moja prababcia, również
Polka, nazywała się Nina(Janina?), z domu Zajączkowskich. Paweł i Nina mieli
dwójkę dzieci i trzecie w drodze, kiedy przyszli pracownicy NKWD. Przyszli w
nocy i zabrali Pawła. Nigdy nie wrócił do domu. Niewiadomo, gdzie go pochowano.
Został rozstrzelany pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rzeczypospolitej. Jego
braci również rozstrzelano pod podobnymi zarzutami. Mama mówiła, że braci było
trzech. Według ostatnio odnalezionych dokumentów, było ich czterech. Nina
Sosnowska uciekła razem z dziećmi do krewnych, chowała się przez dłuższy czas.
Prawdopodobnie w czerwcu 1937 urodziła najmłodszego syna Anatola. Nie
wiedziała, kiedy się urodził. Nie znam dokładnej daty urodzenia mojego dziadka
Anatola… Później wszelkie dowody narodowości polskiej zostały spalone w piecu.
W taki sposób prababcia ocaliła swoje dzieci – Józefa, Emilię oraz Anatola.
Ze wspomnień
Anatola Sosnowskiego: „Tata został rozstrzelany, bo był Polakiem. Mama spaliła dokumenty
potwierdzające narodowość”. Anatol i jego brat Józef często prowadzili podobne
dyskusje, przy zamkniętych drzwiach, mówiąc na wpółgłos. Myśleli, że nikt nie
słyszy. Później zanotowałam te wspomnienia ze słów mojej mamy Svetlany,
poprzednio Sosnowskiej. Według dokumentów, Sosnowscy byli narodowości
ukraińskiej. Jednak jesteśmy świadomi naszego polskiego pochodzenia. Mama
wychowała mnie w miłości do tego kraju, z wielką dumą szlacheckiego
pochodzenia. Opowiadała mi o babci Ninie, że była staranna i czciła tradycję.
Często mówiła w taki sposób, że Svetlana nie rozumiała słów. Były podobne do
rosyjskich czy ukraińskich, ale brzmiały inaczej. Dziwnie brzmiały. Domyślałam
się, że były to polskie słowa. Moja mama pamięta, że wujka nazywano w domu
babci Niny „wujkiem”. Przez dłuższy czas myślała, że to takie imię czy
przezwisko. Niestety, w byłym ZSRS trudno było o rozwój kultury i języka
polskiego. Ja z kolej zawsze chciałam się tego języka nauczyć. Od razu po
studiach wyjechałam do Polski. Nikt mnie nigdy nie uczył polskiego. Prababcia
Nina zginęła na torach kolejowych potrącona przez pociąg. Nigdy jej nie
poznałam. Uczyłam się języka głównie z książek. Czytałam bez pomocy słownika,
próbując jak najwięcej zrozumieć. Doświadczyłam, czym jest pamięć genetyczna.
Często miałam wrażenie, że to już kiedyś słyszałam albo mówiłam. Mam to we
krwi.
Anatol Sosnowski składał
wniosek o przyznanie odszkodowania po rozstrzelanym ojcu. Nie doczekał się
odpowiedzi. Przez długi czas obijał progi urzędów, ale nic z tego. Pewna nić
się zerwała, pewne informacje zostały stracone. Po latach to już sama zaczęłam
chodzić do Urzędu wojewódzkiego w Katowicach. Codziennie, jak do pracy.
Zakładałam elegancką suknię i buty na obcasach, choć droga do Urzędu wcale nie
sprzyja kobietom na obcasach. Codziennie zadawałam nowe pytania. Dostawałam
nowe odpowiedzi, szukałam możliwości, by zamieszkać w Polsce na stale.
Przyjechałam do Polski po studiach medycznych, potwierdziłam dyplom lekarza.
Miałam zamiar pracować w szpitalu. Teraz już mogę powiedzieć, że musiałam mieć
wielką i to naprawdę wielką miłość do tego kraju, by zgodzić się na prace w
szpitalu na warunkach nieodpłatnych. Chciałam zostać lekarzem. Ale na tej ziemi
polskiej zależało mi najbardziej. Praca nieodpłatna, nie daje prawa zezwolenia
na pobyt. Ciekawe, czy naprawdę uważa się, że wykonując taką pracę, człowiek
może co chwilę wracać do kraju urodzenia… Wkrótce podjęłam decyzję o kolejnych
studiach w Polsce. Ukończyłam filologię angielską na kierunku tłumaczeń
specjalistycznych. W taki sposób zamieszkałam w Polsce.
Svetlana Sosnowska
wiedziała, że jej tata próbuje odzyskać sprawiedliwości jednak nigdy głośno o
tym nie mówił. Teraz gdy nadszedł ten
czas, jego nie ma go już wśród żywych.
Jesteśmy jednak my, potomkowie. Chcemy poznać krewnych, nawet dalszych.
Kilka lat temu napisał do mnie kuzyn, z którym mamy wspólnych pradziadków. Nie
pamięta mnie. Widziałam go jeden raz, jak miałam 4 latka, on miał 1. Teraz to
już dorosły chłopiec. Jest bardzo zaciekawiony naszą historią. Mam nadzieję, że
część z Państwa pamiętają, jak chciałam wyruszyć do miejscowości Bałta. Ta
droga przez wojnę, przez krew, przez spalone archiwa. Ostatecznie z niej
zrezygnowałam. Ale mój kuzyn Mikołaj nadal mieszka w powicie Odesskim, w
pobliżu miejscowości, gdzie kiedyś mieszkali nasi przodkowie. Poszedł tam do
archiwum i zarządał aktów oskarżenia Pawła Sosnowskiego. Moja mama Svetlana
mówiła, że tych papierów już nie zobaczymy. Wszystko, co zostało po Pawłe, to
stare pożółkłe zdjęcie. Ale Kolia (Mikołaj) stwierdził, że nie można tak tego
zostawić. Odnalazł wszelkie papiery dotyczące oskarżenia, łącznie z tym
głównym, którego nam brakowało. Od tej chwili jesteśmy na drodze, z której nie
ma już powrotu. Od tej chwili zaczyna się zupełnie nowy wątek naszej historii.
Mamy potwierdzenie tego, że nasz wspólny pradziadek Paweł był Polakiem. Z aktu wynika, że niby został zatrudniony przez polski wywiad
szpiegowski, że był polskim szpiegiem. Zarzucono mu organizację
czynności, które miały by spowodować niszczenie drogi kolejowej oraz
nieszczęśliwe wypadki na tej drodze. Oczywiście, żadnych takich działań nie
było. Jak to w Związku Radzieckim zarzuty zostały sfabrykowane.