wtorek, 21 marca 2017

...został rozstrzelany, bo był Polakiem.



Witam po długiej nieobecności. W zeszłym roku publikowałam opowiadania rodzinne oraz artykuły historyczne z zakresu życia Polaków w ZSRS.
Zaczęłam się uczyć polskiego w roku 2013, kiedy po raz pierwszy przyjechałam do Warszawy. Polski jest językiem moich pradziadków, których nigdy nie poznałam. Obecnie chciałabym udokumentować wspomnienia  rodzinne, tę mała wiedzę, którą posiadam. Może uda się poznać polskich potomków naszego Rodu. To, czego naprawdę pragnę, to odzyskanie spokoju wewnętrznego. Wiem, że za dużo jestem winna temu krajowi i tej ziemi.*
Niewiele wiem o moich polskich przodkach. Pradziadek ze strony mamy nazywał się Paweł Sosnowski. Prawdopodobnie urodził się w Polsce, pochodził ze szlachty. Pracował w ZSRS jako urzędnik kolejowy. Z literatury wiem, że na początku stanowienia ZSRR, czyli do lat 20-ch minionego stulecia na terenie ZSRS zamieszkiwało ponad milion Polaków. ** Wykwalifikowani pracownicy narodowości Polskiej stanowili osobną kategorię społeczeństwa ZSRS. Niektórzy przyjechali jeszcze do Rosji Carskiej w poszukiwaniu pracy bądź na zaproszenie pracodawcy. W pewnym momencie narodowość polska zaczęła być przeszkodą w życiu społecznym. Polaków prześladowano, straszono, zamykano w więzieniach, mordowano. Ludobójstwo Polaków w latach 1937-1938 w ZSRS stało się początkiem polskiej tragedii narodowej. Sowiecka polityka zmuszała Polaków do rezygnowania z własnej narodowości w obawie przed represjami.***
Moja prababcia, również Polka, nazywała się Nina(Janina?), z domu Zajączkowskich. Paweł i Nina mieli dwójkę dzieci i trzecie w drodze, kiedy przyszli pracownicy NKWD. Przyszli w nocy i zabrali Pawła. Nigdy nie wrócił do domu. Niewiadomo, gdzie go pochowano. Został rozstrzelany pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rzeczypospolitej. Jego braci również rozstrzelano pod podobnymi zarzutami. Mama mówiła, że braci było trzech. Według ostatnio odnalezionych dokumentów, było ich czterech. Nina Sosnowska uciekła razem z dziećmi do krewnych, chowała się przez dłuższy czas. Prawdopodobnie w czerwcu 1937 urodziła najmłodszego syna Anatola. Nie wiedziała, kiedy się urodził. Nie znam dokładnej daty urodzenia mojego dziadka Anatola… Później wszelkie dowody narodowości polskiej zostały spalone w piecu. W taki sposób prababcia ocaliła swoje dzieci – Józefa, Emilię oraz Anatola.
Ze wspomnień Anatola Sosnowskiego: „Tata został rozstrzelany, bo był Polakiem. Mama spaliła dokumenty potwierdzające narodowość”. Anatol i jego brat Józef często prowadzili podobne dyskusje, przy zamkniętych drzwiach, mówiąc na wpółgłos. Myśleli, że nikt nie słyszy. Później zanotowałam te wspomnienia ze słów mojej mamy Svetlany, poprzednio Sosnowskiej. Według dokumentów, Sosnowscy byli narodowości ukraińskiej. Jednak jesteśmy świadomi naszego polskiego pochodzenia. Mama wychowała mnie w miłości do tego kraju, z wielką dumą szlacheckiego pochodzenia. Opowiadała mi o babci Ninie, że była staranna i czciła tradycję. Często mówiła w taki sposób, że Svetlana nie rozumiała słów. Były podobne do rosyjskich czy ukraińskich, ale brzmiały inaczej. Dziwnie brzmiały. Domyślałam się, że były to polskie słowa. Moja mama pamięta, że wujka nazywano w domu babci Niny „wujkiem”. Przez dłuższy czas myślała, że to takie imię czy przezwisko. Niestety, w byłym ZSRS trudno było o rozwój kultury i języka polskiego. Ja z kolej zawsze chciałam się tego języka nauczyć. Od razu po studiach wyjechałam do Polski. Nikt mnie nigdy nie uczył polskiego. Prababcia Nina zginęła na torach kolejowych potrącona przez pociąg. Nigdy jej nie poznałam. Uczyłam się języka głównie z książek. Czytałam bez pomocy słownika, próbując jak najwięcej zrozumieć. Doświadczyłam, czym jest pamięć genetyczna. Często miałam wrażenie, że to już kiedyś słyszałam albo mówiłam. Mam to we krwi.

Anatol Sosnowski składał wniosek o przyznanie odszkodowania po rozstrzelanym ojcu. Nie doczekał się odpowiedzi. Przez długi czas obijał progi urzędów, ale nic z tego. Pewna nić się zerwała, pewne informacje zostały stracone. Po latach to już sama zaczęłam chodzić do Urzędu wojewódzkiego w Katowicach. Codziennie, jak do pracy. Zakładałam elegancką suknię i buty na obcasach, choć droga do Urzędu wcale nie sprzyja kobietom na obcasach. Codziennie zadawałam nowe pytania. Dostawałam nowe odpowiedzi, szukałam możliwości, by zamieszkać w Polsce na stale. Przyjechałam do Polski po studiach medycznych, potwierdziłam dyplom lekarza. Miałam zamiar pracować w szpitalu. Teraz już mogę powiedzieć, że musiałam mieć wielką i to naprawdę wielką miłość do tego kraju, by zgodzić się na prace w szpitalu na warunkach nieodpłatnych. Chciałam zostać lekarzem. Ale na tej ziemi polskiej zależało mi najbardziej. Praca nieodpłatna, nie daje prawa zezwolenia na pobyt. Ciekawe, czy naprawdę uważa się, że wykonując taką pracę, człowiek może co chwilę wracać do kraju urodzenia… Wkrótce podjęłam decyzję o kolejnych studiach w Polsce. Ukończyłam filologię angielską na kierunku tłumaczeń specjalistycznych. W taki sposób zamieszkałam w Polsce.
Svetlana Sosnowska wiedziała, że jej tata próbuje odzyskać sprawiedliwości jednak nigdy głośno o tym  nie mówił. Teraz gdy nadszedł ten czas, jego nie ma go już wśród żywych.  Jesteśmy jednak my, potomkowie. Chcemy poznać krewnych, nawet dalszych. Kilka lat temu napisał do mnie kuzyn, z którym mamy wspólnych pradziadków. Nie pamięta mnie. Widziałam go jeden raz, jak miałam 4 latka, on miał 1. Teraz to już dorosły chłopiec. Jest bardzo zaciekawiony naszą historią. Mam nadzieję, że część z Państwa pamiętają, jak chciałam wyruszyć do miejscowości Bałta. Ta droga przez wojnę, przez krew, przez spalone archiwa. Ostatecznie z niej zrezygnowałam. Ale mój kuzyn Mikołaj nadal mieszka w powicie Odesskim, w pobliżu miejscowości, gdzie kiedyś mieszkali nasi przodkowie. Poszedł tam do archiwum i zarządał aktów oskarżenia Pawła Sosnowskiego. Moja mama Svetlana mówiła, że tych papierów już nie zobaczymy. Wszystko, co zostało po Pawłe, to stare pożółkłe zdjęcie. Ale Kolia (Mikołaj) stwierdził, że nie można tak tego zostawić. Odnalazł wszelkie papiery dotyczące oskarżenia, łącznie z tym głównym, którego nam brakowało. Od tej chwili jesteśmy na drodze, z której nie ma już powrotu. Od tej chwili zaczyna się zupełnie nowy wątek naszej historii. Mamy potwierdzenie tego, że nasz wspólny pradziadek Paweł był Polakiem. Z aktu wynika, że niby został zatrudniony przez polski wywiad szpiegowski, że był polskim szpiegiem. Zarzucono mu organizację czynności, które miały by spowodować niszczenie drogi kolejowej oraz nieszczęśliwe wypadki na tej drodze. Oczywiście, żadnych takich działań nie było. Jak to w Związku Radzieckim zarzuty zostały sfabrykowane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz