wtorek, 17 lutego 2015

Głos serca: los kobiety w ZSRS



    



      Lipiec, Ukraińska ZSRS, 1938[1]
         
         

Ciepły poranek. Jak z obrazku malowanego przez długie miesiące. Kto go namalował? Z pewnością była to kobieta. Ziemia jest kobietą. Wojna też jest kobietą. Kto dostaje największy ciężar wojny i śmierci? Właśnie kobieta. Gdy zamykam oczy, widzę duży wiejski dom z trójkątnym dachem i jasne niebo. Dom znajduje się na rogu ulicy Słonecznej, po prawej stronie sosnowego lasu. Okna w nowych drewnianych ramach. Świeżo umyte szyby. Ogródek, a w nim – pachnące młodością róży. Malowana bramka z zamkniętymi drzwiami. Czerwona okrągła lampka słońca. Obudzone pierwszym promieniem światła ptaki. Firanka z cienkiego lnu o kolorze nieba ledwo odsuwa się. Ruch kształtów kobiety wskazuje na to, że już w krótkim czasie rodzina się powiększy. Jej sukienka prawie sięga podłogi. Poprawia włosy, szukając ręką grzebienia. Czarny kot leniwie się przyciąga. Zwiana się w puszysty mięciutki kłębek. Powoli zaczyna mruczeć. Pary rozgrzanego samowara docierają do drobnych białych wąsów, sprawiają, że wącha. Starsze dziecko pochyła się, próbuje złapać go za ogon. Szybki ruch kocich pazurów, cienka fala krwi na dłoni. Krzyk. Płacz. Szum kobiecych częstych kroków. Bierze go na ręce, tuli do siebie. Józek zamilkł na chwilę, i znowu się rozpłakał.  Próbuje zaśpiewać kołysankę, ale tym razem głos jej nie słucha, łamie się. Łzy stanęły w jej oczach. Cisza. Dzwięk otwierających się drzwi: czarny kot powrócił. Zapach świeże upieczonego chleba. Cienkie ręce wyciągają pieczywo z piekarnika, kroją na kawałki. Chłopczyk stoi obok i czeka. Uśmiecha się do mamy. Do kuchni wbiega zarumieniona dziewczynka, przynosi zapach chłodnego powietrza i róż. Wszyscy siadają przy stole. W oczach kobiety błysk słońca. Nalewa dzieciom herbaty. Jej rysy twarzy stają się ostrzejsze w promieniach słońca. Słyszy mruczenie kota. Czarny kłębek krąży wokół jej nóg. Fałdy głosowe ciągle mu drgają. Jedną ręką daje dziecku kubek z herbatą, drugą głaska zwierzątko. Oczami szuka Emilki, przygląda się jej. Jest już dorosła, będzie pomagać.
 Kilka dni minęło od wizyty pracowników NKWD. Lodowate spojrzenia nieludzkich oczu. Szybkie ruchy. Dziwne pytania, szelest papierów. Nie miała pojęcia, co to za papiery. Jej mąż wtedy powiedział: „Zaczekaj w domu. Wrócę, jak tylko wszystko się wyjaśni. Będzie dobrze, obiecuję.” Nie prowadził żadnej działalności przeciwko władzom. Ba, nawet nie prowadził działalności politycznej. Więc stwierdził, że to pewnie jakaś pomyłka, że go tam wyzwano. Poszedł z pracownikami NKWD po to, by spróbować dać odpowiedzi na jakieś pytania, i wrócić do żony. Przynajmniej tak to wyglądało. Teraz jednak nie miała pewności. Może faktycznie był niezadowolony z systemu władzy. Może brał udział w agitacji społeczeństwa? W końcu często wyjeżdżał. Poza tym nigdy nie przepadał za komunistycznym układem. I w ogóle czy to jest sprawiedliwie, by oddać własny dom, ogród, zwierzęta o które dbasz, w ręce czerwonych żołnierzy? Czy jest sprawiedliwie dzielić się własnością z całym państwem? Własnością zdobytą przez rodziców podczas ciężkiej pracy! Zrozumiałaby go gdyby się okazało... Ale nie, to było absurdalne. Znała go prawie od dzieciństwa. Nie był w stanie zrobić czegoś takiego. Nic nie ukrywał. Nie mógłby ukrywać. Nie miał żadnej tajemnicy. Nawet gdyby i miał, ona i tak by się dowiedziała. Wcześniej lub później. A najważniejsze jest to, że sam się do niczego nie przyznał. Gdyby się przyznał, ona by zrozumiała. Ale widać było, że wizyta tych osób go bardzo zdziwiła. Podobnie nie rozumiał, o co im chodziło. Obiecał jej, że wróci. Oczywiście, że obiecał. Ale serca kobiety nie da się okłamać: ona wiedziała, że jej ukochany mężczyzna nigdy już nie wróci. Stamtąd nie ma drogi powrotnej.

 Październik, Ukraińska ZSRS, 1938

          

W głowie kręciły jej się jego ostatnie słowa. Wszystko wirowało przed oczami w spowolnionym rytmie. Światło zaczęło po woli znikać. Robiło się ciemno przed oczami. Myśli się mieszały. Nie mieściły się w głowie. Wydawało się, że głowa rośnie, że tkańka skóry staje się za zbyt miękka. Czarne kolca... kropki... Nie, ona nie może stracić przytomności. W domu są dzieci. Ona musi... Nie prowadził żadnej działalności, która by mogła zagrażać  „bezpieczeństwu państwa”. Przecież wiedział, czym to grozi. Przecież dzieci go potrzebują... Odruchowo chwyciła się za brzuch, jedną ręką trzymała się za ścianę. Ruchy dziecka wydawały się być szybsze z każdą chwilą. Łapiąc powietrze, usiadła na fotelu. Zawołała córkę i razem wyzwały pogotowie.
Kiedy otworzyła oczy, była już w szpitalu. Mokre włosy rozplątane na poduszce, oczy gorączkowo szukały dziecka. Widziała, że to jest chłopczyk. Cisza. „Dlaczego go nie słyszę?”- Pomyślała. Dobrze wiedziała, jak to jest. W końcu miała już dwoje dzieci. Do pokoju weszła pielęgniarka. W rękach trzymała zawiniątko. Odruchowo chwyciła go, po,łożyła obok siebie. Obudził się, usłyszała głośny płacz. Natychmiast zarumieniła się, poczuła ulgę. Pielęgniarka nic nie powiedziała. Stała obok lóżka, przyginała się z jednej nogi na drugą. Nie wiedziała jak wytłumaczyć, że jest słabe... Mało szans, że przeżyje. Nigdy nie miała do czynienia z czymś takim, to był jej pierwszy dzień w pracy. Wyszła, nic nie powiedziawszy. Za chwile wróciła razem z sąsiadką kobiety. Miała wiadomość dotyczącą męża. Jej twarz była całkiem biała, przez chwilę próbowała wykonać ruchy, by coś wymówić. Mało skutecznie. Usiadła na łóżku obok pacjentki. Przekazała jej list w czarnym opakowaniu. Postanowiono wymierzyć Pawłowi  najwyższą karę. Krótko mówiąc został rozstrzelany. Niewiadomo, dokąd go wywieziono. Niewiadomo, gdzie pochowano zwłoki.
Nina obudziła się. Żadnej sąsiadki obok. Żadnego listu, żadnej strasznej wiadomości. To był tylko koszmar. Ale kobieta wiedziała, że to nie tylko sen. Czuła. Jak zwykle…
…Dziecko krzyczało już od kilku minut, a dopiero go usłyszała. Odruchowo go przytuliła. Wciąż miała ciemno przed oczami.


[1]
           W latach 1937-1938 na rozkaz Józefa Stalina zamordowano prawie 700 tysięcy obywateli Związku Radzieckiego. Według różnych źródeł tylko w ciągu roku zamordowano od 250 do 700 tysięcy osób.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz