Ostatnio miałam różne pomysły na opowiadania. Aktualnie jestem wśród
rodziny, w rodzinnym domu. Ale ciągle brakuje mi czasu, by opracować rozmowy.
Dlaczego? Bo ostatnio cały czas zajmuję się dokumentami. Wyjechałam na krótko z
Polski, po to by zadeklarować swoją przynależność do narodu polskiego. Taka
sprawa.
Tym z państwa, którzy nie
czytali moich poprzednich publikacji w „More Maiorum”, powiem krótko, o co
chodzi. Mój pradziadek, Paweł Sosnowski, został rozstrzelany w trakcie tak
zwanej „operacji polskiej” w Związku Radzieckim. Zarzucono mu szpiegostwo na
rzecz Rzeczpospolitej Polskiej. Po latach oraz po śmierci zrehabilitowano go
oraz zdeklarowano niewinnym. Ale wróćmy do roku 1939. Pawła i jego dwóch braci
represjonowano, a jego żona Nina razem z
dziećmi ubiegła z domu, i chowała się przez długi czas od NKWD. Była w
ciąży, i miała już dwojga małych dzieci. Chowała się z nimi u obcych ludzi.
Miała krewnych, ale wszyscy byli pod groźbą wysłania do Syberii bądź śmierci.
Wytrzymała. Przeżyła. Urodziła. Ale musiała zniszczyć dokumenty. Przede
wszystkim, spaliła dokumenty Pawła, obawiając się za bezpieczeństwo dzieci i
swoje. Dalej zniszczyła dowody narodowości, ponieważ prześladowano osób
pochodzenia polskiego. W latach 1937-38 na rozkaz szefa NKWD Nikołaja Jeżowa
była przeprowadzona „Operacja polska”. Wynikiem tej „operacji” politycznej
stało się pozbawienie życia ponad 111 tys. osób narodowości polskiej,
zamieszkałych w Związku Radzieckim. Jeszcze więcej ludzi straciło swoich
krewnych, a przede wszystkim ojców rodzin. Świadków tych zdarzeń staje się
coraz mniej. Ponadto większość ofiar nie utrzymywała kontaktów ze swoimi
krewnymi z Polski. Z jakiego powodu? - Sowiecka polityka zmuszała Polaków do
rezygnowania ze swojej narodowości w obawie przed represjami.
Często dowodem „zdrady”
okazywały się stare polskie zdjęcia, relikwie rodzinne, modlitewniki oraz
kartki pocztowe od dalekich krewnych z Polski. W taki sposób nasza rodzina
straciła wszelkie kontakty z Polską. Przez wiele lat prababcia nie słyszała nic
o nich, i teraz nie wiemy, gdzie mieszkają potomkowie... Zwracam się do państwa
z ogromną prośbą, chociaż rozumiem, że takich historii jest o wiele więcej, niż
mogę sobie wyobrazić... Szukamy krewnych w Polsce. Sama już od kilku lat tu
mieszkam. Najpierw była Warszawa, potem Śląsk – Katowice, Sosnowiec...
Aktualnie jestem zameldowana we Wrocławiu, jednym z najpiękniejszych polskich
miast. Pracuję w szpitalu, dodatkowo studiuję tłumaczenia specjalistyczne. Nic
od nikogo nie potrzebuję. Przebywam w Polsce legalnie. Posiadam kartę polaka.
Chcę tylko poznać innych potomków naszego rodu. Prababcia, żona Pawła
Sosnowskiego, była z domu Zajączkowska. Prawdopodobnie po jej linii potomkowie
zostali w Polsce. Jej kuzyn nazywał się Karol Zajączkowski. Proszę o
informację, gdyby ktoś z państwa skojarzył nazwiska oraz imiona z moich
opowiadań rodzinnych. Będę wdzięczna za każdą informację, każdą nadzieję.
Znaleźć mnie można w sieciach socjalnych, nazywam się właśnie tak, jak się
podpisuję aktualnie, czyli podwójnym nazwiskiem.
Ze swoich czasów mój
dziadek starał się o przyznanie ofiarą represji stalinowskich w ZSRR. Teraz szukamy
sprawiedliwości historycznej. Dziadek się nie doczekał pozytywnej decyzji.
Niniejszym pragnę opowiedzieć państwu o tym, z czego wszystko się zaczęło.
Załączam zdjęcie wniosku, złożonego przez Anatola Sosnowskiego, mojego dziadka.
„Złożyłem wniosek, w którym zadałem 2 pytania: 1.Czy jestem ofiarą represji
politycznej? 2.Czy mam prawo do rekompensacji za mojego ojca, zmarłego w wyniku
represji politycznej?”- oto fragment kolejnego już wniosku Anatola Sosnowskiego. Zarówno jak i te poprzednie, nie
uzyskał on pozytywnej decyzji. Mimo to, że fakt represji politycznej został
przyznany oficjalnie, rekompensacji Anatolowi odmówiono. Wszystkie dzieci Pawła
Sosnowskiego odnaleźli swoje przeznaczenie. Ukończyli studia, zbudowali rodziny.
Byli szczęśliwi. Ale myśl o tragicznie straconym ojcu nie dawała im spokoju
przez całe życie. Rozmawiali o tym pomiędzy sobą, bardzo cicho, za zamkniętymi drzwiami...
Paweł Sosnowski został
rozstrzelany na terenach Mołdawskiej ZSRR. Teraz te tereny należą do Ukrainy.
Anatol, najmłodszy syn Pawła, wyprowadził się do Mołdawskiej stolicy,
Kiszyniowu. W Ukrainie poinformowano go o to, że rekompensacja zależy od państwa
Mołdawii, ze względu na adres zamieszkiwania. W Mołdawii, swoją drogą,
skierowano go do Ukrainy. Anatol Sosnowski nie doczekał się rozwiązania. Jego
córka i moja mam Świetlana do pewnego czasu o niczym nie podejrzewała. Nie
mówił, nie opowiadał. Dopiero po śmierci dziadka znalazłyśmy te wnioski, i
postanowiłyśmy kontynuować poszukiwania. Żadnej rekompensacji nie potrzebujemy.
Szukamy prawdy oraz sprawiedliwości historycznej. Tego chcieli nasi przodkowie,
i o to walczyli. Chcemy zarejestrować nazwisko rodowe w taki sposób, jak miało
się ono pisać historycznie, po polsku. Świetlana Sosnowska w cyrylice została
zarejestrowana jako “Сосновская”, a z narodowości „Ukrainka.” Urząd miejski Kiszyniowa najpierw odmówił
zmiany pisowni nazwiska z literkami „k” oraz „w”, potem jednak się zgodził ze
względu na obce pochodzenie etniczne. Jeszcze wcześniej Ambasada Rzeczpospolitej
Polskiej przyznała jej narodowość.
„Zwracam się z prośbą o zmianę pisowni mojego nazwiska panieńskiego, biorąc
pod uwagę reguły języka polskiego. Jestem narodowości polskiej” – oto fragment
wniosku, który ostatnio pisałyśmy razem z mamą. Musiałyśmy wypielić wszystkie
pola. Tak właśnie powstało niniejsze opowiadanie. Dodam jeszcze, że mama mówi,
iż od dawna czuła, że będziemy szukać swojej historii, że dla nas ta księga nie
jest zamknięta. A ona dopiero się otwiera przed nami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz