Pierwsze spotkanie z WUM(Warszawskim uniwersytetem Medycznym) było
dla mnie sporym przeżyciem. Weszłam do wydziału wymian zagranicznych i
zapytałam:
- Dzień dobry. Jestem studentką medycyny. Studiuję w innym kraju. Czy mogę
się zarejestrować na praktyki studenckie dla obcokrajowców? – to wszystko
mówiłam wtedy po angielsku. (Języka polskiego jeszcze nie znałam.)
-Ale my nie mamy praktyk dla studentów z zagranicy. Praktyki są obowiązkowe
tylko dla sób z Polski. Innych praktyk nie ma, chyba że zaproponuję Pani
praktyki w ramach wymiany naukowej (Erasmus…) Wiedziałam, ze moja uczelnia nie
ma w programie Erasmusa, więc, nie mogłam tego zrealizować w Mołdawii.
Już prawie że zamknęłam drzwi, kiedy
urzędniczka naglę powiedziała:
- Ale może Pani robić w Polsce staż podyplomowy, tylko najpierw musi się
Pani nauczyć polskiego…
Od tego momentu właśnie zaczęły się moje przygody podróżnicze. Szybko
podjęłam decyzję. Tego dnia zadzwoniłam do mamy:
- Cześć, mamo, istnieje taka możliwość, żebym dostała zezwolenie na pracę w
Polsce. Pojawiła się możliwość odbycia w Polsce stażu podyplomowego, a
więc muszę nauczyć się języka polskiego. Mam nadzieję, że wystarczy mi rok
czasu na realizację moich planów.
Do tego czasu zamierzałam pracować w Mołdawii i powoli uczyć się języka
polskiego.
Ostatniego dnia konferencji studenckiej, miałam kilka godzin na to, żeby
kupić sobie jakiś podręcznik do nauki polskiej gramatyki. Złapałam taksówkę. Za
kilka godzin miałam lot do Mołdawii.
- Dzień dobry, can we go, - zaczęłam po angielsku…
- Jeżeli płaci Pani 100 złotych, to jedziemy, a jak nie…
Zapłaciłam. Dojechaliśmy, wysiadłam przy księgarni. Sprzedawczyni
podała mi od razu podręcznik autorstwa Liliany Madelskiej, pisany na podstawie
porównań rosyjskiego z polskim, pod względem słownictwa oraz gramatyki.
…Od razu po zaliczeniu
państwowych egzaminów w Mołdawii, zaczęłam się uczyć języka polskiego.
...Do dzisiaj pamiętam tę noc, jakby to było właśnie wczoraj... Nie chciało
mi się spać, cały czas chodziły mi po głowie różne pomysły. Udałam się do
innego pokoju, gdzie stał komputer. Szukałam jakichkolwiek informacji na temat
szkoleń językowych w Polsce. Znalazłam kilka ciekawych propozycji dla
obcokrajowców. Przez całą noc nie mogłam już zasnąć, byłam szczęśliwa: zapiszę
się na kurs, i pojadę do Polski na cały miesiąc.
Później wróciłam do Mołdawii po nową wizę. Już po kilku miesiącach miałam zaliczony
egzamin z języka polskiego na poziomie B2, i od razu złożyłam podanie na
Śląśkim Uniwersytecie Medycznym w Katowicach o nostryfikację dyplomu. Od tej
pory prawie nie wyjeżdżałam z Polski.
Wiem, co to jest Zew Krwi. Pradziadkowie
nigdy nie wrócili do Polski. Ale ja, tu mieszkam. Płynie we mnie zarówno
polską, jak i rosyjską krew. Moje dzieci urodzą się w Polsce. Będą miały
obywatelstwo polskie, będą miały język polski jako ojczysty.
Czemu polski nie jest moim własnym
językiem ojczystym? Nie wiem, naprawdę, zastanawiam się nad tym. Bardzo go
lubię za to, że zachował elementy słownictwa prasłowiańskiego. Szczególnie
takie, których w rosyjskim dzisiaj już nie ma... Kocham ten język. Za to, że
moja prababcia, pani Nina Zajączkowska, której nigdy nie poznałam, mówiła
po polsku. Za to, że mój pradziadek, pan Paweł Sosnowski, mówił w tym języku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz